środa, 26 listopada 2014

Doping na starożytnych olimpiadach.

   Mówiąc o starożytnych Olimpiadach mamy na myśli piękną ideę współzawodnictwa, szlachetną rywalizację, zasady fair play etc. to wszystko prawda, ale ludzie od zarania dziejów są tylko ludźmi, a chęć zwycięstwa za wszelką cenę, zarówno dawniej jak i dziś popycha niektórych sportowców do zachowań niezgodnych z etyką sportową. Mam tu na myśli doping, który wcale nie jest wynalazkiem naszych czasów, a dokładniej....


     Doping pojawił się na greckich stadionach olimpijskich dopiero po bratobójczej wojnie peloponeskiej (431-404 p.n.e.), wcześniej – od niepamiętnych czasów, nikomu by nawet przez myśl nie przeszło, żeby oszukać sędziów. Jednak po prawie trzydziestoletniej wojnie domowej, nie zabrakło osób poszukujących prestiżu, uznania i sławy dzięki zwycięstwu na igrzyskach – najlepiej Olimpijskich. 


     To w tym właśnie czasie pojawiają się zawodowi sportowcy. Najbardziej znany lekarz starożytności, ojciec współczesnej medycyny Hipokrates, widząc co się zaczęło dziać w sporcie,  zakwestionował uznawaną do tej pory za prawdę sentencję „W zdrowym ciele zdrowy duch” i zaczął nauczać, że to nie sport jest gwarantem zdrowia, ale odpowiednia dieta, sen i umiar w seksie.

Hipokrates

     Pół wieku później Arystoteles opisał widoczne rezultaty mięsnej diety (zastąpiono nią dietę śródziemnomorską),  której poddawani byli sportowcy: „zdeformowane twarze, które przypominają zwierzęta” i uważał że długie codzienne ćwiczenia nie pomagają w zachowaniu zdrowia i harmonijnego piękna (co było celem pierwszych olimpijczyków) a wręcz przeciwnie często szpecą twarz i ciało sportowców.

Arystoteles

    W Olimpii kontrole były bardzo ostre i szczegółowe, ale pojawiają się pierwsze „suplementy diety”, zaczęło się niewinnie od koktajlu z miodu i fig, sportowcy poszli jednak dalej, uznaniem cieszyło się mięso z byka - od zarania dziejów był w Grecji symbolem siły - bulion z jego krwi, a co odważniejsi pili mocz, tych zwierząt, wierząc że ten zawiera substancje, które dodadzą im krzepy. Idealnym pokarmem dla sportowca przed walką było mięso z koguta, który przeżył walkę kogutów, bo miało ono podnieść poziom testosteronu. Znany jest przypadek zapaśnika, który przekonany że cała siła byka skupia się w jego organach płciowych (które notabene są bogate w testosteron) wykastrował wszystkie byki w okolicy i skonsumował ich jądra wierząc, że dzięki temu pokona wszystkich przeciwników.



   Podczas Igrzysk Olimpijskich w III w. p.n.e.  zawodnicy starali się zwiększyć „wydajność” za pomocą grzybów, lekarze pomagali w przygotowywaniu odpowiednich mikstur a kucharze piekli chleb o właściwościach przeciwbólowych.
Wkrótce pojawia się jednak doping w pełnym tego słowa  znaczeniu, a mianowicie mieszanka wina i strychniny (trucizna, ale w małych ilościach działa jako stymulator). Oczywiście atleta przyłapany na stosowaniu strychniny był dyskwalifikowany. W I w. p.n.e. greccy biegacze pili tajemniczy napój ziołowy aby zwiększyć swoją wytrzymałość na długich dystansach.


     Za czasów rzymskich mieliśmy do czynienia, łagodnie mówiąc, ze złagodzeniem barier moralnych i wtedy doping był prawie legalny. Koniom wyścigowym podawano rodzaj miodu pitnego (napój alkoholowy, produkowany w procesie fermentacji alkoholowej wodnego roztworu miodu), o tym jak był skuteczny może świadczyć fakt, że podawano go także żołnierzom przed walką. 


     Greccy sportowcy w tym okresie, w celu zwiększenia masy mięśniowej pili wyciąg z rośliny „ypuris” - rodzaj paproci, było to ważne szczególnie dla zapaśników, którzy żeby zwyciężyć musieli rzucić przeciwnika trzy razy na ziemię i masa ich ciała miała tu podstawowe znaczenie.

Trudno dziś znaleźć więcej informacji na temat dlatego, że cała „wiedza o dopingu” została skrzętnie ukryta przez ówczesnych kapłanów.
c.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz