czwartek, 27 lutego 2014

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Dzień z życia Ateńczyka - Agora

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Dzień z życia Ateńczyka - Agora:        W Atenach, dzień zaczyna się tak jak w naturze, o wschodzie słońca. Starożytny Ateńczyk nie lubi lenistwa i nie ma znaczenia czy je...

Dzień z życia Ateńczyka - Agora

      W Atenach, dzień zaczyna się tak jak w naturze, o wschodzie słońca. Starożytny Ateńczyk nie lubi lenistwa i nie ma znaczenia czy jest bogaty, czy biedny, wstaje o świcie, bo nie można inaczej. Życie w Atenach jest tak zorganizowane, że jak poleniuchuje rankiem, nie kupi świeżych towarów na rynku - agorze i nie spotka swoich przyjaciół, którzy się tam udali tuż po wschodzie słońca.




     Ateńczyk przechodzi  pod kolumnadą, ozdobioną rzeźbami wybitnych ateńczyków i dociera na rynek żywności. W greckich miastach rynek (agora) jest miejscem nie tylko dla handlowców, znajdują się tu gmachy najważniejszych instytucji państwowych, a także liczne świątynie i obiekty o charakterze kulturalnym.


Odeon Agryppy

     Rolnicy z Attyki są już na rynku przed świtem poganiają kozy i barany, albo paradują z przewieszonymi na kiju zającami i drobiem. Właściciele gospodarstw znajdujących się wokół Aten, wysłali już swoje produkty do wymiany. Z Pireusu i z Faliro przybywają rybacy z koszami pełnymi ryb; tuńczykami  z Morza Czarnego, węgorzami – ulubionymi rybami ateńczyków i barwenami  z Archipelagu. Ze straganów roznosi się zapach świeżych owoców, dojrzałych bakłażanów, skóry, kadzidła, świeżego pieczywa i wina. Hałas i zgiełk roznosi się we wszystkich kierunkach. Arystofanes przedstawia nam w tym tłumie sprzedawcę wieprzowych kiełbasek i kilku nadzorców rynku tzw. inspektorów rynkowych, którzy czuwają nad tym aby sprzedawcy przestrzegali prawa. To oni dbają o to żeby chleb miał odpowiednią długość, żeby rybacy nie polewali ryb wodą… etc. Biedne kobiety sprzedają tu placki na pity i wieńce z kwiatów. Można tu spotkać matkę Eurypidesa, która jak zapewnia nas Arystofanes jest prostą przekupką; sprzedaje sezam, fasolę, cebulę i figi. Agora jest zorganizowana wg prostego schematu, dla wszystkich rodzajów produktów zostały określone konkretne obszary.


     Kupujący wie dokładnie, gdzie znaleźć chleb i ryby, ser, plecione koszyki, warzywa i olej. Wie gdzie znajdzie tancerkę i kucharza którzy obsłużą sympozjon. Jeśli chce się umówić z przyjaciółmi na agorze wystarczy im powiedzieć; spotkajmy się przy rybach, przy serach czy przy figach. Wokół agory znajdują się przede wszystkim; perfumerie, fryzjerzy, winiarnie. Obok nich wszelkiego rodzaju warsztaty rzemieślnicze, lichwiarze nazywani bankierami mają na agorze specjalnie ustawione stoły. Sokrates bardzo często wdawał się z nimi w potyczki słowne,  nierzadko doprowadzał ich od szewskiej pasji i dochodziło do rękoczynów. Od strony Kolonu ( dzisiejsza dzielnica Aten, na północ od Agory) zbierają się wolni obywatele Aten, którzy chcą się załapać na kilka godzin pracy, najwyżej na jeden dzień, albo do zachodu słońca.
     Kobieta jeżeli jest bogata, albo przynajmniej zamożna, nigdy sama nie chodzi na rynek, ani nie wysyła służącej. Wszystkie zakupy robi mężczyzna. Często można  zobaczyć żołnierza w zbroi, który kupuje  sardynki czy figi. Lizystrates opowiadał jak spotykał oficerów kawalerii, z hełmami w rękach wypełnionymi gotowanymi warzywami.


    Na agorze ateńskiej można spotkać bogatych i biednych; obok inwalidy który żyje z renty wypłacanej przez państwo, grupka bogatej młodzieży, która zaśmiewa się z jego ostrych sarkastycznych żartów. Mija ich wieśniak niosący worek na plecach z którego dobywa się świński kwik. Grupa wesołych widzów idzie za iluzjonistami i magikiem, który połyka miecze i zieje ogniem.
    Przechodząc od jednego straganu do drugiego Ateńczyk wybiera żywność a towarzyszący mu w zakupach niewolnik zanosi ją do domu. Jeśli jest bogaty ma ze sobą dwóch niewolników, jeśli tylko zamożny, jednego, jeśli nie stać go na niewolnika odsyła zakupy przez wynajętego na agorze posłańca.
Wszędzie słychać głosy straganiarzy zachwalających swoje towary. Na agorze można się ubrać od stóp do głów, są stragany z gotową odzieżą, gdzie za kilka obli można kupić chiton, czy parę sandałów.   Najciekawszym jednak i najbardziej atrakcyjnym miejscem na agorze jest segment rybny.


     Słabością Ateńczyków są ryby, nie mięso. Wśród wszystkich sprzedawców najbardziej niezależni, żeby nie powiedzieć najbardziej aroganccy, są sprzedawcy ryb. Jeden ze starożytnych komediopisarzy nazywa ich złodziejami, inny nocnymi bandytami. Żądają ile chcą za swój towar, jak im odpowiesz że za drogo, bez ogródek wyślą cię do Tartaru, i nie zawahają się podać jeszcze wyższej ceny. Ale tylko do czasu, inspektorzy nie pozwalają im polewać ryb wodą, żeby je odświeżyć i kiedy ryby zaczynają być „częściowo nieświeże” w pośpiechu sprzedają je po obniżonej cenie. Pewnego dnia ateńczyk zemdlał na rynku, sprzedawca ryb chciał mu pomóc i wylał na niego dzban z wodą, denat się ocknął, ale część wody wlała się do skrzyni z rybami, ryby ożyły i zaczęły machać ogonami. Nadbiegli inspektorzy ponieważ zostało złamane prawo, ale tym razem zastosowano okoliczności łagodzące, nie ukarano handlarza, kazano mu tylko natychmiast wylać wodę ze skrzyni. 


     W momencie kiedy na agorze pojawiała się świeża dostawa ryb, rozlega się  głos specjalnego dzwonu. Pewnego dnia w domu niedaleko agory, pewien muzyk grał dla swoich przyjaciół, nagle usłyszeli bicie dzwonu, wszyscy zerwali się na równe nogi z miejsc i pobiegli w stronę agory, pozostał jedynie na pół głuchy staruszek. Muzyk zbliżył się do starowinka i powiedział „ Dziękuję Ci, jesteś jedyną osobą, która przestrzega zasad dobrego zachowania i nie opuściłeś mnie na dźwięk dzwonu” Na to staruszek, co ? Usłyszałeś dźwięk dzwonu i nic nie mówisz ? Zerwał się jak oparzony  i pobiegł w ślad za innymi.


    Zakupy zrobione, teraz pozostało już tylko zamówić tancerki i znaleźć dobrego kucharza, którzy obsłużą sympozjum. Kucharz to jeden z tych rzemieślników którzy nauczyli się w Syrakuzach sztuki przyrządzania potraw, można ich znaleźć codziennie w tej samej części rynku. Grali dość ważną rolę w życiu miasta sądząc po ilości ironicznych komentarzy na ich temat, w które obfitują starożytne komedie. Postać kucharza jest jedną z najbardziej charakterystycznych w starożytnej komedii. Przedstawiany jest jako kłamca, złodziej, obżarciuch, i gaduła. Spartanie uważali że delikatny smak potraw osłabia siłę państwa, dlatego zatrudniali tylko tych kucharzy którzy potrafili gotować najprostsze potrawy z mięsa. Wszystkich, którzy odważyli się na wprowadzanie nowych potraw wypędzano z miasta.
Po zakończeniu zakupów i odesłaniu ich do domu tzn. ok. godz. 10-11 udaje się do jednej z galerii (stoa) które znajdują się wokół rynku, gdzie spotyka się ze swoimi przyjaciółmi.


    Ateńczyk rozmawia ze swoimi przyjaciółmi i znajomymi o polityce, komentuje najnowsze wydarzenia lub wdaje się w filozoficzne dysputy – co uwielbia. Zazwyczaj spotkania i dyskusje odbywają się w perfumeriach lub u fryzjera, choć zakład szewski też jest dobrym miejscem. Raz nawet Sokrates przyszedł do rzemieślnika wykonującego uprząż aby dokończyć rozmowę. Odwiedzanie w tym celu sklepów stało się nawykiem tak powszechnym, że Demostenes w przemówieniu oskarżycielskim nazwał pewnego Ateńczyka „socjopatą” ponieważ ten nigdy nie przychodził do fryzjera, perfumerii ani innych sklepów. 


    Preferowanym miejscem spotkań jest oczywiście zakład fryzjerski. Fryzjerzy są zorientowani we wszystkich nowinkach i plotkach, które opowiadają i interpretują jak chcą. Nic więc dziwnego że mają  opinię plotkarzy i że pierwszym człowiekiem, który przyniósł do Aten wiadomość o katastrofie na Sycylii, był fryzjer z Pireusu. 


     Kiedy dotarła do niego ta straszna wieść - wygadał się sługa dezertera, nie zastanawiał się długo, zamknął interes i pognał ile sił w nogach do Aten, w nadziei że nikt przed nim nie dotrze z tą nowiną. W Atenach wiadomość ta wywołała duże zamieszanie, ludzie otoczyli fryzjera i zaczęli wypytywać o szczegóły, tych niestety fryzjer nie znał, ba, nie znał nawet imienia dezertera z Sycylii. Ateńczycy byli oburzeni nazwali go kłamcą i chcieli torturować. Już przywiązany był do koła, kiedy – na jego szczęście, przyjechało wielu żołnierzy, którzy uciekli z rzezi i potwierdzili straszną prawdę. Zrozpaczeni Ateńczycy rozpierzchli się do swoich domów, by opłakiwać utraconych krewnych i przyjaciół i zapomnieli o fryzjerze przywiązanym do koła. Przypomnieli sobie o nim dopiero w nocy, kiedy kat przyszedł go rozwiązać pierwsze pytanie jakie zadał to czy są jakieś wieści o Nikiaszu – i czy wiadomo jak zginął. Fryzjerzy wiedzieli wszystko i mówili o wszystkim. Jak ciąć ? spytał kiedyś fryzjer króla Macedonii Archelausa – bez słów, odparł król.
     Po południu, nasz Ateńczyk zmęczony zakupami, plotkami i filozofowaniem, udaje się do domu na posiłek, ale o tym w następnym poście.  
c.d.n.



wtorek, 25 lutego 2014

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Klątwa Ateny

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Klątwa Ateny:      Jeśli ktoś sądzi, że apetyt Elgina na greckie skarby architektury zaspokoiły rzeźby Fidiasza z Partenonu jest w dużym błędzie. Elgin ...

Klątwa Ateny

     Jeśli ktoś sądzi, że apetyt Elgina na greckie skarby architektury zaspokoiły rzeźby Fidiasza z Partenonu jest w dużym błędzie.( post; Co łączy Georga Clooney`a z kradzieżą marmurów na Akropolu?)
 Elgin i „wielebny” Hunt mieli inne plany; w pierwszym rzędzie była  kradzież całej świątyni Erechtejona, niestety nie mieli odpowiedniego dużego statku, więc musieli zadowolić się jedną Kariatydą. Ateńczycy byli bardzo przywiązani do Kariatyd, uważali, że nie były one rzeźbami ale prawdziwymi kobietami uwięzionymi w kamieniu przez bogów. Legenda mówi, ze po rozłączeniu „sióstr” dał się słyszeć na Akropolu płacz i lament pozostałych Kariatyd, takie samo zawodzenie wydobywało się ze skrzyni do której załadowano skradzioną rzeźbę. Podobno to wydarzenie uratowało pozostałe Kariatydy od pewnego wywiezienia


    Ludzie Elgina po barbarzyńsku wyłamywali z ruin świątyń wspaniałe rzeźby, a potem piłowali, aż w końcu odłamywali niepotrzebne ich zdaniem fragmenty. Pozyskiwaniem płaskorzeźb zajął się włoski malarz Giovani Batista Luccielli. Jego listy ukazują brutalność z jaką przystąpił do realizacji powierzonej mu misji. "By zmniejszyć rozmiary wielkiego fryzu musiałem użyć 3 czy 4 pił o długości 6 metrów, inaczej nie załadowalibyśmy go na statek. Na szczęście pękł w miejscu, w którym nie znajdowało się nic ważnego"



     W tym samym czasie nienasycony Elgin wysyła misję do Olimpii, ale angielski kapitan służący w armii tureckiej, który tam pojechał ocenił, że antyki są zbyt duże i ciężkie a transport ich byłby zbyt kosztowny.  Wielebny Hunt też nie traci czasu i udaje się na grabież do Myken, ale ku jego rozpaczy płaskorzeźba na  lwiej bramie, którą chciał ukraść jest również zbyt ciężka, aby można ją było przetransportować do Anglii. 


     W kwietniu 1802 r. Elgin jedzie się na Peloponez skąd przywozi wiele dzbanów, waz i inskrypcji. Następnie popłynął do Smyrni (dzisiejszy Izmir), ale nie omieszkał zatrzymać się na wyspie Delos z której wywiózł wspaniały antyczny ołtarz – do dzisiaj  znajduje się w British Museum.
Działo się to w okresie, kiedy po  kampanii Napoleona w Egipcie, Francuzi wywozili liczne dzieła sztuki. Elgin obawia się że Francuzi pomieszają mu szyki i przejmą ładunek, dlatego  wysyła pisemne instrukcje do natychmiastowego załadunku i wysyłki płaskorzeźb do Anglii na statku „Mentor”, i prosi aby załadować jak najwięcej metop, fresków i głowic nawet z Propylejów, im więcej tym lepiej, po prostu co się tylko da.



    Współodpowiedzialny za grabieże Luccielli, zaczyna jednak mieć wątpliwości. Codziennie po „pracy” zostawał na Akropolu i robił szkice, wkrótce poczuł, że jest obserwowany. Cały czas czuł na sobie czyjś wzrok. Gdzie się nie obrócił wpatrywało się w niego dwoje oczu, w końcu zorientował się, że to sowa. Zdał sobie sprawę że to zły znak. Sowa była symbolem Ateny, bogini, której poświęcony był Partenon. Atena była boginią mądrą, ale zarazem mściwą, a oni  właśnie splądrowali jej świątynię.


     Greccy robotnicy nie czuli się dobrze ze świadomością, że uczestniczą w kradzieży i wywożeniu marmurów. Wkrótce utwierdziło ich w tym przekonaniu wydarzenie, które miało miejsce  w czasie transportu do portu w Pireusie. Na wozie w skrzyni umieszczona była jedna z ostatnich skradzionych metop, na której była przedstawiona postać Ateny. Zbliżając się do morza Atena wypowiedziała swoim wrogom wojnę. Jej przeraźliwy krzyk, który wydobył się ze skrzyni był ostrzeżeniem, Elgin jednak nie mógł go usłyszeć, bo go tam nie było. Usłyszeli go za to greccy robotnicy, którzy uciekli w popłochu i żaden z nich za żadne skarby świata nie chciał zawieźć skrzyni do portu.  



     W porcie pojawił się następny problem, żaden z angielskich kapitanów nie chciał podjąć się dowodzenia statkiem z tak dużym i ciężkim ładunkiem. Po długich pertraktacjach wieczorem 15 IX 1802 r. „Mentor” skierował się ku Malcie. Godzinę po wypłynięciu z Pireusu zebrały się nad nimi czarne chmury, wkrótce nadmiernie obciążony statek został zniesiony przez sztorm na skalne wybrzeże wyspy Kithira, rozbił się o skały i cały ładunek poszedł na dno.



     Elgin był załamany, szukał pomocy, ale bał się zdradzić jaką wartość mają zatopione dzieła sztuki. Trzy miesiące po zatonięciu „Mentora” skończyła się służba dyplomatyczna Elgina w Konstantynopolu. Popłynął od razu na Kithirę, żeby na własne oczy zobaczyć wrak Mentora, zdawał sobie sprawę, że koszty wyciągnięcia ładunku z morza będą ogromne. Postanowił wracać drogą lądową do Szkocji, przez Włochy i Francję. Dotarł do Paryża i tam jako obywatel Anglii z rozkazu Napoleona został  aresztowany. Elgin, dumny i ambitny Lord Elgin był teraz jeńcem wojennym we Francji. Nie wszystko jednak zostało stracone, podczas jego pobytu w więzieniu miejscowi nurkowie zaczęli wydobywać skrzynie z antykami, w końcu po 4 latach od zatonięcia jeden ze statków  marynarki wojennej zabrał marmury z Kithiry do Anglii. Jego ludzie kontynuowali prace na Akropolu do 1812 r. kiedy to otrzymał ostatnią przesyłkę. W 1806 r. Elgin odzyskał  wolność, i ruszył do Szkocji. 5 000 funtów kosztowało go odzyskanie marmurów z dna morza, nie miał więcej pieniędzy. Śpieszył się do domu do kochającej żony i dzieci, zamiast tego, zastał obcego mężczyznę, który zajął jego miejsce u boku żony. Rozwód wywołał wielki skandal, to był koniec jego kariery dyplomatycznej.


Mary Hrabina Elgin

      Elgin był bankrutem; demontaż i transport 200 ton marmurów z Aten do Londynu w czasie wojny zrujnowały go. Nie miał pieniędzy nawet na to, żeby je przetransportować z Londynu do Szkocji dlatego przechowywał je w  skandalicznych warunkach: w brudnej i wilgotnej szopie. W 1809 r. dotarł do Aten Lord Byron, poeta romantyzmu i wielki przyjaciel Greków. Kiedy zobaczył katastrofę, której sprawcą był Elgin, wpadł w szał. Teraz jego głównym celem było zniszczenie Elgina, za to co zrobił Grecji. Poemat Byrona „Wędrówki Childe’a Harolda” a w nim „Przekleństwo Minerwy” (Ateny) wkrótce był znany w całej Europie i zniesławił Elgina bezpowrotnie.


Lord Byron

      Marmury kosztowały go wolność, zdrowie, pieniądze i żonę, teraz stracił ostatnie co mu pozostało - dobre imię. Nigdy nie był w gorszej sytuacji, jego finanse były w opłakanym stanie, koszt sprowadzenia wszystkich marmurów do Anglii wyniósł 70 000 funtów, istniało niebezpieczeństwo że zostanie skazany i uwięziony za długi. I tak w 1816 r. zwrócił się do rządu aby odkupił od niego marmury, odkupiono je za połowę ceny której żądał, za 35 000 funtów, nie był tym zachwycony, ale nie miał innego wyjścia. Żeby uwolnić się od swoich wierzycieli ucieka do Paryża, miasta w którym był więziony. Już nigdy nie wróci do Szkocji. Umiera w Paryżu 14 XI 1841 r.
P.S. Lord Elgin miał pięcioro dzieci w tym syna Jamesa, późniejszego gubernatora generalnego Brytyjskiej Kanady i wicekróla Indii.  James, podobnie jak ojciec, okrył się niesławą jako europejski barbarzyńca i niszczyciel dzieł sztuki, gdy na jego rozkaz zniszczono Stary Pałac Letni pod Pekinem.
c.d.n.




sobota, 22 lutego 2014

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Karnawał - czy to kolejny wybryk Dionizosa ?

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Karnawał - czy to kolejny wybryk Dionizosa ?:    Jak zwykle korzeni wszystkiego co szalone i radosne możemy szukać w starożytnej Grecji i tak jest i tym razem, a jeśli mówimy o zabawie...

Karnawał - czy to kolejny wybryk Dionizosa ?

   Jak zwykle korzeni wszystkiego co szalone i radosne możemy szukać w starożytnej Grecji i tak jest i tym razem, a jeśli mówimy o zabawie i karnawale, to możemy być pewni, że maczał w tym palce Dionizos.


    W starożytnej Grecji od środka zimy do początków wiosny obchodzono uroczystości ku czci Dionizosa. Dionizos był przede wszystkim bogiem klas niższych, patronem winorośli i wina, symbolem radości życia i niepohamowanej wesołości. Oprócz najważniejszych uroczystości ku czci Dionizosa; Wielkich Dionizji, Małych Dionizji i Lenajów, w miesiącu Anthesterion (od 18 lutego - 17 marca w przybliżeniu ) obchodzono Festiwal Kwiatów (Anthesterion). Nazwa ta związana jest prawdopodobnie ze zwyczajem drugiego dnia, kiedy to „koronowano” trzyletnich chłopców wieńcami z kwiatów. Było to najstarsze święto dionizyjskie i trwało przez trzy dni. 


    Pierwszego dnia otwierano beczki z młodym winem i pod zamkniętą świątynią Dionizosa urządzano libację ku jego czci, w intencji dobrych plonów i udanego wina. Drugiego dnia świąt, organizowano pochód towarzyszący Dionizosowi; jego wyznawcy zakładali zwierzęce skóry, smarowali twarze osadem z mętów wina  i stroili głowy bluszczem – świętą rośliną Dionizosa, jednym słowem chcieli się upodobnić do Satyrów, którzy przypominali kozły. Tak poprzebierani wędrowali po ulicach miasteczek i wsi, rzucali przekleństwa na swoich współmieszkańców, tańczyli, pili wino, śpiewali dytyramby, ale też sprośne, grubiańskie piosenki.  Na rydwanie w kształcie statku siedział sam Dionizos. Nie mogło się obyć również tego dnia, bez degustacji młodego wina i rozmaitych zawodów i konkursów z nim związanych.


     Po pochodzie odbywał się symboliczny „święty ślub” boga z żoną Archonta, który był głową kapłaństwa i wszystkich dostojników religijnych w Atenach. Vassilinie- jego żonie, towarzyszyło dziesięć dziewic a rolę Dionizosa odgrywał sam Archont w masce na twarzy, koronie z gałązek i berłem w dłoni.


     Uroczystości trwały do późnej nocy, bawiono się przy dźwiękach muzyki, przy dzbanach wina, chwaląc Dionizosa i prosząc o bogate plony. Następny dzień – trzeci - był świętem zmarłych.
     Do dnia dzisiejszego w Grecji pozostało wiele karnawałowych zwyczajów, które korzeniami sięgają Anthesterionu -  święta ku czci Dionizosa, oto kilka z nich;
     Obrzędy „karnawałowego ślubu” bo tak go nazywają na Kerkirze (Korfu) do 1960 r. były organizowane w większości wiosek. Zwyczaj ten powoli zanika, ale na szczęście w niektórych wsiach zachował się do dziś. 



     Zaczyna się rankiem w ostatnią niedzielę karnawału kiedy mężczyźni zbierają się w domu pana młodego, a kobiety w domu panny młodej. Fakt, że panna młoda jest w rzeczywistości mężczyzną, nierzadko wąsatym wynika z tego, że w patriarchalnym społeczeństwie zakazywano kobietom brania udziału w tego typu inscenizacjach. W ceremonii małżeństwa bierze udział demon w przebraniu satyra, który próbuje zepsuć wesele. W czasie całej uroczystości mieszkańcy dokuczają sobie nawzajem  obrzucając się przekleństwami.


   Na wyspie Naksos, która uważana jest za miejsce narodzin Dionizosa, uroczystości zaczynają się już od pierwszej soboty karnawału - od uboju świń - i trwają do ostatniej niedzieli. Wtedy wychodzą na ulice „kudunati” czyli poprzebierani w płaszcze i kaptury obwieszeni dzwonami wieśniacy. Prowokują obscenicznymi gestami o wyraźnym zabarwieniu seksualnym – delikatnie mówiąc - robiąc przy tym niesamowity hałas. Towarzyszy im Starzec, Starucha i Niedźwiedź.


W rękach drewniane pałki symbolizujące fallusa

     Na Skyros w każdą sobotę i niedzielę karnawału na ulice wychodzą „Starcy” ze swoimi Korellami. „Starcy” ubrani są w grube czarne peleryny, na twarzach mają maski ze skóry młodego kozła i przepasani są sznurem z dwoma rzędami dzwonów -  takich jakie noszą na szyi zwierzęta – ich waga może dochodzić do 50 kg. 



     Poruszają się w taki sposób żeby wywołać jak największy hałas. Karella jest panią Starca, nosi tradycyjny na Skyros strój, zdominowany przez kolor biały, co jest w ostrym kontraście do ubioru Starca, jej twarz jest zakryta. Tańczy wokół niego otwierając mu drogę wśród tłumu. Za każdym razem kiedy ten zatrzymuje się aby złapać tchu i odpocząć, Corella śpiewa tradycyjne piosenki. 



    Ten ze Starców który jest najsilniejszy i najszybciej dotrze na wieżę zamku, który znajduje się na wyspie i uderzy w dzwony św. Georga jest zwycięzcą. Starcy w koźlich maskach utożsamiani są z zoomorficznymi postaciami z orszaku Dionizosa, a ich taniec z dzwonami ma zabarwienie seksualne i odnosi się do orgiastycznej atmosfery świąt Dionizosa.



   Kolej na tradycyjnego Beya. Zwyczaj Beya obchodzony jest w Didymoticho (miasto w zachodniej Tracji) zawiera elementy dionizyjskie i ma charakter satyryczny. Bey jest dojrzałym mężczyzną z wąsami, ubrany jest w futro, umalowany, obwieszony ozdobami, w wysokich butach z laską pistoletami i fajką wodną (to wpływy okupacji i kultury tureckiej) Towarzyszy mu orszak złożony z obstawy Beya, czyli policjantów, za nimi podążają dworzanie, rolnicy, rzemieślnicy. Po swoistej procesji odbywa się inscenizacja prac polowych; orka, żniwa, młócka etc. Następnie odbywają się wyścigi osłów i turniej zapasów. 



     Po tych wszystkich atrakcjach ludzie zbierają się w tawernach i razem z orszakiem Beya, piją i bawią się przy wtórze regionalnej muzyki.
c.d.n.


wtorek, 11 lutego 2014

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Co łączy Georga Clooney`a z kradzieżą marmurów na...

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Co łączy Georga Clooney`a z kradzieżą marmurów na...:     Wpadł mi wczoraj w ręce artykuł, umieszczony w greckiej prasie, na temat zamieszania jakie w Wielkiej Brytanii, wywołała wypowiedź  G...

Co łączy Georga Clooney`a z kradzieżą marmurów na Akropolu?

    Wpadł mi wczoraj w ręce artykuł, umieszczony w greckiej prasie, na temat zamieszania jakie w Wielkiej Brytanii, wywołała wypowiedź  Georga Clooney ‘a na festiwalu w Berlinie.
George Clooney podczas konferencji prasowej po projekcji filmu „Obrońcy skarbów” - który opowiada o alianckich żołnierzach i cywilnych specjalistach, łączących siły, by odzyskać skradzione przez nazistów dzieła sztuki, zanim zostaną one zniszczone w wyniku działań wojennych – został zapytany przez greckiego dziennikarza co sądzi o powrocie do Grecji  marmurów skradzionych przez Anglików na Akropolu. Odpowiedział, że powinny wrócić, że to dobry pomysł i że byłoby to "piękne i sprawiedliwe". Nie było by w tym nic dziwnego i zaskakującego bowiem wielu ludzi sztuki, nauki czy polityki - i nie tylko, na całym świecie, podziela ten pogląd. Zaskoczyła mnie odpowiedź jaką dał John Gouitingknteil,  brytyjski szef Komisji ds. Kultury, Mediów i Sportu, delikatnie sugerując, że Clooney nie wie, o czym mówi.


„Jestem wielkim fanem George Clooney`a, ale podejrzewam , że prawdopodobnie nie zna historii Marmurów Elgina i wszelkiego do nich prawa Wielkiej Brytanii. Jest Amerykaninem (!) Podejrzewam, że nie wie, dlaczego Wielka Brytania uzyskała Marmury Elgina. Istnieje silne przekonanie, że powinny pozostać w Wielkiej Brytanii ", powiedział.
No to rzućmy trochę światła na to, w jaki sposób marmury z Partenonu i Erechtejonu  znalazły się w Muzeum Brytyjskim.
     Jest koniec XVIII w. Napoleon rozważa  inwazję na Anglię, ale wkrótce rezygnuje z tego pomysłu. Zamiast tego napada na Egipt i odłącza go od Turków - co bardzo się Turkom nie podoba. Zrywają więc stosunki dyplomatyczne z Francją i wypowiadają jej wojnę. Wielka Brytania uważa, że to bardzo dobry moment, żeby powołać w Turcji ambasadora.


     Zadania tego podejmuje się Lord Elgin (1799) Właśnie ożenił się z piękną Mary Nisbett i kończy budowę pięknego domu. Jego architekt opowiada mu o cudach architektury i rzeźby greckiej i podsuwa świetny pomysł aby zrobić kopie oryginałów w Atenach. Elgin zachwyca się tym pomysłem i zbiera zespół ludzi do stworzenia planów architektonicznych, ze zdolnym włoskim malarzem Giovannim Lusieri na czele.
Kapelanem zespołu był wielebny Philippe Hunt, który raczej nie zasługuje na szacunek. Gdyby wykluczyć Lorda Elgina, to miano największego krętacza i złoczyńcy miałby wielebny Hunt.
    Elgin zostaje przyjęty w Konstantynopolu z wielką pompą, wiatry wojny są korzystne dla Brytyjczyków a i Sułtan jest zadowolony. Ale przejdźmy do Grecji; Grecja od 400 lat jest pod jarzmem Turków osmańskich. Elgin i jego ludzie przybywają do Aten. Turcy żeby sprawnie móc kontrolować Ateny powołali dwa rodzaje rządu; polityczny i wojskowy.


     Wiele już powiedziano i nadal się mówi jak małe zainteresowanie spuścizną Greków i zabytkami Akropolu wykazywali Turcy, jednak aż 6 miesięcy zajęło Elginowi zanim po raz pierwszy pozwolono mu wejść na Akropol. Udało mu się to dzięki 5 funtom łapówki, dla dowódcy wojskowego w Atenach, za każdorazowe wejście na Akropol. To zaczęło proces łapówkarstwa i korupcji funkcjonariuszy wojskowych, który trwał aż do momentu spakowania i wysłania marmurów do Anglii.
    Gdy rusztowania były już wzniesione, kopie gotowe, pojawiły się plotki o przygotowaniach francuzów do napaści na Turcję, turecki gubernator natychmiast nakazał Elginowi zejść z Akropolu. Wejście na Akropol dla Elgina zostało zamknięte.


     Był tylko jeden sposób aby się tam ponownie dostać – ingerencja u samego Sułtana w Konstantynopolu i zdobycie dokumentu zwanego „firman” nakazującego władzom Aten, pozwolenie na kontynuowanie prac.
Elgin odwiedza Sułtana w Konstantynopolu i udaje mu się zdobyć firman. Tekst dokumentu jest wielce pokrętny i niejasny, oto fragment w wolnym tłumaczeniu.




      Artyści nie powinni spotykać się z przeszkodami ze strony władz, podczas projektowania, kopiowania lub stawiania rusztowań wokół starożytnej świątyni, w tworzeniu  replik w wapieniu lub gipsie Mają prawo do wykopalisk jeżeli uznają to za konieczne, w poszukiwaniu starożytnych inskrypcji wśród śmieci. Nie należy im przeszkadzać w zabieraniu „fragmentów kamienia ze starymi inskrypcjami lub rzeźbami” Polecenia te zostały przekazane do dowódców i - ten punkt jest podkreślony w firman – zezwolenie zostaje wydane ze względu na dobre stosunki pomiędzy obydwoma krajami, ZWŁASZCZA, ŻE NIE SPOWODUJĄ ONI ZNISZCZEŃ I SZKÓD BADANYCH BUDYNKÓW.



    Zanim firman zdążył na dobre dotrzeć do Aten zaczyna się przerażający akt gwałtu na budowli, która do dziś jest uważana przez wielu za najszlachetniejszy i najpiękniejszy z ludzkich tworów - na Partenonie.
Brak słów, żeby opisać całą tą potworność, Stosowano łomy, piły i materiały wybuchowe -  zniszczono Partenon.
    Gdy celem łupieżców stał się Erechtejon, żądza łupu opętała ich do takiego stopnia, że „wielebny” Hunt wpadł na pomysł  aby przenieść cały budynek do Anglii. Lord Elgin był zachwycony pomysłem i poprosił Brytyjską Marynarkę Wojenną aby wysłała okręt. Żądanie to nie zostało uznane za skandaliczne, ale nie doszło do skutku tylko dlatego, że nie było w tym czasie żadnego dostępnego okrętu. Możemy sobie wyobrazić co by było, gdyby był.


    Zdejmowanie rzeźb i płaskorzeźb trwało od połowy 1801 do 1812 r. Ogółem pozyskano 56 płyt z liczącego 111 płyt pokrytego płaskorzeźbą fryzu, 15 (z 92) metop i 17 figur z tympanonów. Ponadto wywieziono jedną z kariatyd i kolumnę z Erechtejonu. Wytłumaczeniem na ten akt bestialstwa i bezmyślnego zniszczenia było pozwolenie Sułtana na zabranie z Akropolu "fragmentów kamienia ze starożytnymi inskrypcjami lub rzeźbami" zinterpretowane błędnie, dla własnych korzyści.

     W 1816 r. Elgin, doprowadzony do bankructwa swoim przedsięwzięciem, zmuszony został do zaoferowania Koronie Brytyjskiej marmurów do sprzedaży. Już wówczas legalność i etyczna strona przedsięwzięcia Elgina budziły w Brytanii wątpliwości, w znacznej mierze w wyniku popularności opublikowanego w roku 1812 r. poematu lorda Byrona Wędrówki Childe’a Harolda, w którym napiętnował on wywóz marmurów jako „splądrowanie krwawiącego kraju”. Marmury, zakupione przez rząd brytyjski, przekazane zostały następnie Muzeum Brytyjskiemu, w którym do dzisiaj się znajdują.

Marmury partenońskie w Muzeum Brytyjskim
    Już w roku 1833 rząd Grecji po raz pierwszy podjął starania o zwrot marmurów. Ponowne starania miały miejsce w roku 1924, z okazji setnej rocznicy śmierci Lorda Byrona, w czasie drugiej wojny światowej, i wreszcie w roku 1983, kiedy po raz pierwszy rząd Grecji wystosował oficjalne żądanie zwrotu marmurów. Bardzo aktywnie walczyła o zwrot marmurów Melina Mercouri, aktorka i minister kultury Grecji.


     Ze strony brytyjskiej idea zwrotu marmurów Grecji pojawiła się już w 1816 r. wśród członków Parlamentu, a również rząd brytyjski, co najmniej dwukrotnie – w 1941 r. i ponownie w r. 1997 po przejęciu władzy przez Partię Pracy, był bliski decyzji o zwrocie marmurów Grecji. Tak się jednak do chwili obecnej nie stało.     
    Tak więc argument szefa brytyjskiej komisji, że mają prawa do greckich marmurów, ma się nijak do rzeczywistości. Marmury uzyskano przez przekupstwo i korupcję tureckich urzędników, poza tym czy to jest legalne, uczciwe, honorowe, zgodne z prawem etc. aby negocjować z Turkami to co najcenniejsze dla greckiej spuścizny, kiedy Grecja jest pod tureckim jarzmem ? I wreszcie, czy odkupienie marmurów od złodzieja daje im prawo do ich posiadania i przetrzymywania ? 
Odpowiedzi  na te pytania pozostawiam państwu.
c.d.n.

czwartek, 6 lutego 2014

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Kulisy bitwy pod Maratonem

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Kulisy bitwy pod Maratonem: Okres greckiej historii między 492-479 r. p.n.e.  znany jest jako okres „Wojen perskich”      Persja – największa potęga w regionie, p...

Kulisy bitwy pod Maratonem

Okres greckiej historii między 492-479 r. p.n.e.  znany jest jako okres „Wojen perskich”


     Persja – największa potęga w regionie, prowadziła politykę ekspansywną, nie była jednak w stanie rozprzestrzeniać się bardziej; ani na wschód (silne Indie), ani poza Egipt, ze względu na pustynię Libijską, ani  na niegościnne tereny Scytów na północy. Jedyną opcją była więc inwazja na zachód, na kontynent europejski a jedyną przeszkodą, którą należało pokonać aby osiągnąć cel  była Grecja. Ateny zaś należały do najbardziej zdecydowanych przeciwników Persji.  
Persowie szukali tylko pretekstu do ataku i wkrótce w 500 r. p.n.e. Ateńczycy sami dali im ten pretekst. Kiedy greckie polis Azji Mniejszej - które były częścią imperium perskiego - zbuntowały się przeciwko Persom, Ateny i Eretria wysłały pomoc - 25 statków. Było to o wiele za mało w stosunku do potrzeb, los rebelii był przesądzony. Z powodu ogromnej dysproporcji sił, Grecy nie mieli żadnych szans, i w 494 r. p.n.e. padł Milet − główny ośrodek buntu. Miasto zrównano z ziemią, a mieszkańców wysłano daleko na wschód.


    Król  Persji Dariusz dowiedziawszy się, że niektóre  miasta-państwa Grecji wysłały pomoc dla rebeliantów, w napadzie szału wystrzelił z łuku strzałę w niebo i zaprzysiągł zemstę. Dariusz był wściekły na Ateńczyków, w końcu nadszedł czas by pokonać nie tylko Ateny, ale zająć także całą Grecję, nawet miał specjalnego sługę, który za każdym razem kiedy król zasiadał do stołu, szeptał mu do ucha „Panie nie zapomnij o Ateńczykach”

Król perski Dariusz

Inwazja na Grecję była więc tylko kwestią czasu.
     Wkrótce, w 492 r. p.n.e. Persowie zorganizowali pierwszą wyprawę przeciw miastom Grecji. Dariusz miał do wyboru dwie drogi;  jedną od strony morza, drugą lądową. Każda z tych dróg miała swoje zalety i wady. Ostatecznie wybrał drogę od strony morza i okazało się to katastrofalne. Kampania  nie powiodła się z powodu strasznej burzy "zesłanej przez bogów Olimpu" która zniszczyła jego flotę. 
Mimo klęski Dariusz wysłał w następnym roku do greckich miast swoich posłów, którzy żądali w imieniu króla „ziemi i wody” tj. symbolicznego uznania jego władzy. Część greckich polis była skłonna przyjąć perskie zwierzchnictwo, ale Ateny, Sparta i zapewne Eretria nie chciały wpaść pod perskie jarzmo. Ateńczycy zrzucili posłów z Akropolu w przepaść, gdzie tracono przestępców, a Spartanie wrzucili swoich do studni, żeby tam poszukali sobie spartańskiej "ziemi i wody". Grecy nienawidzili samej myśli o pozbawieniu ich wolności, i nie zamierzali z niej rezygnować bez walki. Dariusz był wściekły, zebrał flotyllę 600 okrętów i zmobilizował armię.  Wiosną 490 r. p.n.e. armia i flota perska była gotowa. 30-tysięczną armią dowodził  Datys, wódz sił perskich na zachodzie.


     Kiedy we wrześniu 490 r. p.n.e. Datys żeglował ku Grecji towarzyszył mu Hippiasz, król - tyran, wygnany z Aten w 510 r. p.n.e., który służył Persom w nadziei, że odzyska władzę w Atenach. Hippiasz z radością doradził mu aby wylądował pod Maratonem. Na terytorium Aten nie mogliby znaleźć lepszego miejsca, równina pod Maratonem była  szeroka na  3 km i długa na 10 km, poza bagnami na jej końcach nic nie przeszkadzało Persom w skutecznym wykorzystaniu lekkiej piechoty i kawalerii. 


     Powrót Hippiasza do Grecji nie należał do najszczęśliwszych, wyskakując z łodzi na brzeg, dostał ataku kaszlu (a miał już swoje lata ok. 80), wypluł ząb i nie mógł go znaleźć w piasku. Uznał to za znak od bogów, że nie odzyska  już swojego królestwa. Hippiasz był politycznym pionkiem, Persów nie obchodziło jaki reżim włada podbitymi terytoriami, dopóki ten reżim był lojalny wobec nich. Kiedy Datys rozładowywał okręty, na wzgórzach nad Maratonem zebrała się armia Greków. Składała się z przedstawicieli 10 ateńskich fyl (społeczności rodowych), po 1000 ludzi z każdej fyli z własnym dowódcą i około 1000 Platejczyków. Całość podlegała Ateńskiemu wodzowi Miltiadesowi.

Miltiades

      Brakowało jedynie najwspanialszych wojowników starożytnej Grecji – Spartan. Miltiades wysłał do Sparty Filipidesa z prośbą o pomoc. Grecy kontaktowali się poprzez posłańców, czasami byli to jeźdźcy, ale z reguły wiadomości przekazywali biegacze. Filipides mógł biec cały dzień. Według starożytnego historyka Herodota  pokonał 240 km między Atenami i Spartą zaledwie w dwa dni. 


      Jego wysiłek poszedł jednak na marne. Spartanie obchodzili właśnie święto Apollina Karnejskiego i odmówili wymarszu przed pełnią księżyca. Spartanie słynęli z religijności, powolności, uporu i arogancji, uznali że nic się nie stanie jeśli trochę się spóźnią. Ateny miały walczyć same.  
     Ze wzgórz nad Maratonem Miltiades i jego wodzowie doskonale widzieli perską armię, była prawie trzykrotnie większa od ich sił; łucznicy z Etiopii, lekkozbrojni znad brzegów Indusu, dzicy jeźdźcy ze stepów Azji, wszyscy byli poddanymi Dariusza, ale poza tym łączyło ich niewiele, nie mówili nawet jednym językiem. Natomiast Grecy byli braćmi i sąsiadami, wspólnie broniącymi swojej wolności i stylu życia. Wciąż pamiętali tyranię Hippiasza i woleli śmierć od jego powrotu. 


     Żadna ze stron nie rwała się do walki, przez cztery dni obie armie stały naprzeciwko siebie. Grecy czekali ponieważ zajmowali lepszą pozycję,  przeciwnik nie mógł ich stamtąd wyprzeć. Poza tym wielka armia wroga, błyskawicznie zużywała zapasy, istniała nawet szansa że Persowie wycofają się sami. Datys czekał, ponieważ miał nadzieją że poplecznicy Hippiasza wywołają w Atenach bunt i oddadzą mu polis. Miltiades cały czas miał nadzieję że pojawi się obiecany kontyngent ze Sparty. 


     Żadna ze stron nie chciała wykonać pierwszego ruchu. 
Datis pracował jednak nad planem, który miał przełamać pat, już wkrótce miało dojść do rzezi. Po czterodniowym oczekiwaniu, perski wódz decyduje się postawić wszystko na jedną kartę. Pod osłoną nocy wprowadza konnicę i część piechoty z powrotem na statki. Ateńska armia stoi pod Maratonem, więc Datys  zamierza opłynąć przylądek, wysadzić swe wojska pod Atenami i uderzyć na bezbronne miasto. Jego towarzysz Artafernes zostanie pod Maratonem z 12 tys. ludzi. Jeśli Datis sądził że uda mu się w tajemnicy załadować na okręty tysiące koni i żołnierzy – był w błędzie. Zwiadowcy Miltiadesa odkryli zamieszanie. Grecy uznali to za zagrożenie a jednocześnie szansę, jeśli czegoś nie zrobią, miasto może zostać zdobyte za ich plecami, z drugiej strony mogli w końcu uderzyć na wroga, który uszczuplił swoje siły i pozbył się kawalerii. 
     Miltiades wiedział że musi działać szybko. Rejs do Aten zabierze Datisowi ponad 10 godzin, kolejne godziny pochłonie wyładunek armii. Miltiades musiał zwyciężyć pod Maratonem, a następnie szybko wrócić do Aten by stawić czoło Datysowi. Grecy postanowili wykorzystać okazję. Geniusz Miltiadesa polegał na tym, że potrafił rozpoznać właściwy moment do ataku.


     Miltiades ustawił 11 tys. swoich hoplitów do bitwy. Na lewym i prawym skrzydle piechota stanęła w ośmiu szeregach, natomiast w centrum tylko w czterech. Po zajęciu pozycji Grecy powoli ruszyli w stronę wroga, a gdy znaleźli się w odległości 100−200 m od perskich oddziałów, rozpoczęli bieg. W ten sposób zminimalizowali straty zadane im przez perskich łuczników. Wyobraźmy to sobie; pancerz, tarcza, włócznia i miecz ważą ok. 35 kg a oni musieli dobiec do wroga i stawić mu czoło. Hoplici szkolili się do takich wyczynów, na ówczesnych olimpiadach uprawiano nawet bieg na 400 m w pełnym uzbrojeniu. Persowie byli zaskoczeni, ze swoich pozycji widzieli jedynie masę szarżujących Greków, byli pewni, że ci padną zanim zbliżą się na długość miecza. 


    Grecy uderzyli najmocniej na skrzydła i tu odnieśli od razu sukces, centrum zostało nieco w tyle, tworząc półkole wojska i w ten sposób oskrzydlając wojska Dariusza. Persowie dostali się w kleszcze atakujących z powodzeniem na skrzydłach hoplitów i w panice rozpoczęli ucieczkę w kierunku własnych okrętów.Pole bitwy zamieniło się w krwawą jatkę. Grecka ciężka piechota używała tarcz o średnicy metra, która chroniła żołnierza od czoła po kolana, na nogach hoplici mieli nagolenice, na głowach hełmy, tak opancerzeni byli właściwie niewrażliwi na ciosy lekko uzbrojonego wroga.



     Grecy próbowali odciąć im odwrót ścigając ich na brzeg morza. Wybuchł chaos, Persowie próbowali dostać się na statki, jednocześnie stawiając opór nacierającym hoplitom. Ci którzy ocaleli, odpłynęli. Wyczerpani Grecy padli na piasek, nie było jednak czasu na odpoczynek, kiedy trwała bitwa Datys żeglował ku Atenom. Miltiades nakazał wyczerpanym hoplitom marsz do miasta, 42 km w pełnym oporządzeniu. Pokonanie Persów pod Maratonem zajęło mu 3 godziny, to oznaczało że Datys był 3 godziny bliżej Aten. Zaczął się wyścig z czasem. Miltiades wysłał posłańca z wieścią o zwycięstwie, wg legendy był to Filipides, ten sam człowiek, który biegł do Sparty, pokonał 42 km do Aten i krzyknął „zwycięstwo” po czym padł martwy z wyczerpania. 


     Miltiades zdążył w ostatniej chwili i rozstawił swą armię. Datys był zaskoczony widząc czekających na niego Greków. Nawet nie rozpoczął desantu, był pewien że Grecy polegli pod Maratonem, teraz patrzył na ich szeregi gotowe do walki. Uznając porażkę zawrócił okręty do Persji. Hippiasz miał rację, stracił nie tylko ząb, lecz także szansę na odzyskanie władzy. 
A Spartanie ? Spóźnili się i nie zyskali sławy, mimo to byli ciekawi jak wyglądają Persowie, udali się pod Maraton aby obejrzeć poległych. Podobno po bitwie Spartanie zachowywali się jak turyści, byli zaskoczeni tym jak doskonale poradzili sobie Ateńczycy. 


     Gdyby Persowie wygrali, zajęliby Ateny, tym samym zdobyliby w Grecji bazę do kolejnych ataków, być może historia potoczyłaby się inaczej. Bitwa pod Maratonem była decydującym starciem które umożliwiło odparcie najeźdźcy. Chwała Maratonu nie przeminie nigdy, to było wspaniałe zwycięstwo. Gdyby nie Maraton nie było by rozkwitu greckiej cywilizacji. Persowie stracili 6,5 tys. ludzi, Grecy 192. To było wielkie zwycięstwo dla Grecji a jeszcze większe dla Aten. W ciągu 20 lat ich obywatele pozbyli się tyrana i pokonali Persów, stworzyli też nową formę rządów – demokrację.


    A Filipides ? Jego bieg przypominany jest w czasie każdych igrzysk olimpijskich i w wielu miastach świata, kiedy zwykli ludzie biegną w Maratonie.
c.d.n.